Mam na imię Agata. Mam 25 lat i jest uzależniona od piękna. W każdej postaci. Od pięknych wnętrz, pięknych domów, pięknych fotografii. Nawet od pięknych kotów. W domu mam takie dwa (rodowodowe koty norweskie leśne) i wciąż wmawiam sobie ze kupowanie kolejnego to nie wariactwo. Ale skończy się to pewnie i tak trzecim kotem.
Od roku mieszkam z moim mężem w naszym pierwszym własnym (no.... banku) mieszkaniu. Jest ono jakoś urządzone - na tyle ile bylo nas stac niestety. Ale nie ma własnego sytlu. Wciaż mi się nic w nim nie podoba i nie jest tak gdy wracam np. z pracy - że wracam do Domu przez duze D - tylko wracam do powierzchni mieszkalnej. Tylko koty daja poczuc, że to moje miejce na ziemi. Mam nadzieję że wiecie o czym mówie.
Prawda jest taka, że od niedawna szukam siebie. Skonczylam toksyczny zwiazek - w kotrym cigle slyszlam co mam mowic, robić, myśleć,....rozpoczelam nowy - zakonczyl sie szczesliwie ślubem. Skonczylam jedne studia (informatyka-grafika) rozpoczelam drugie(zarzdzanie jakoscia). Po raz kolejny dałam sie namowić komus (ojcu) na zajecię które mnie nie interesuje. Marzylam o pracy grafika komputerowego - jednak nie mialam wiele. Studia byly tak absorbujace (i nie na temat), że nie nauczyłam się niczego. Teraz nadrabiam stracony czas w przerwac najnudniejszej pracy na świecie. Nie jestem pewna czy to chce robić w życiu - ale wiem że przy grafice mija mi szybko czas. A marzeń - pomysłów na życie mam tyle ...że życia na szkoda. Tylko checi niestety brak.
Na koniec - Moje koty - promyczki kochane.
